piątek, 23 marca 2012

Być sobą

Zawsze uważał się za odmieńca, nie interesowało go to co mówią ludzie, a to w jaki sposób to robią. Zwracał uwagę na ich gesty, mimowolną mimikę twarzy, minę i ton głosu. Zrozumiał, że potrafi zauważyć kłamstwa i obserwować z daleka ludzką naturę. Interesował go psychologiczny aspekt złudzeń optycznych i dziwne sztuczki, którymi potrafił wprawić widzów w osłupienie. W miarę rozwoju, niektórych z tych umiejętności dowiadywał się coraz więcej o sobie, stawał się wyzuty z uczuć, nie przeszkadzało mu to. Wiedział, że jako dziecko, był miękko skórny, czasem wyśmiewany, a to bolało. Interesując się psychologią nie martwiło go to, wiedział, że każda część jego złożonej osobowości ma początek w dzieciństwie. W wieku 7 lat sam odkrył, że Mikołaj nie istnieje, od tego czasu był dumny ze swoich możliwości dedukcji i starał się je rozwijać poprzez rozwiązywanie rebusów i zagadek. Zawsze miał opinię bardzo inteligentnego, ale zajmującego się tym czym sam chce. Wtedy też zaczął stawiać siebie nad swoimi rówieśnikami, przestał być przesadnie skromny, lubił się chwalić, tym co robił dobrze, a nie wspominał o tym co robi źle. Nie było to kłamstwo, jedynie nie mówił całej prawdy. Starał się także odpowiednio dobierać słowa. Ludzie w jego towarzystwie czuli się dobrze, mówili, że potrafi słuchać. Prawda była inna, w morzu kłamstw jakie do niego docierały on zwracał uwagę na to jak są wymawiane i jakie są jego symptomy. Udawało mu się docierać do prawdy, przebijając się przez pancerz strachu i sztucznych opowieści. Z czasem opanował większość tików, którym zdradza się każdy człowiek, nie potrafił jedynie opanować podstawowych czynników fizjologicznych, takich jak pocenie się, bądź przyśpieszone bicie serca. Uważał się jednak za umiejętnego kłamcę, którego zdradzić może jedynie nadmierne zdenerwowanie, czy szybkie bicie serca, których jednak przeciętny człowiek nie potrafił rozpoznać. Zadawał sobie tylko pytanie czy to dobrze, że zdarzało mu się oszukiwać ludzi, patrząc im wprost w oczy. Nikt jednak nie był w stanie się zorientować co do tego co się stało.

poniedziałek, 5 marca 2012

Sny...

... Rzadko śnił, niemal każdego dnia budził się bez żadnego obrazu w głowie, to sprawiało że czuł się bezpiecznie, wolał taki stan rzeczy. Wciąż pamiętał tych kilka snów jakie czasem nachodziły, zmuszając do porannej refleksji. Mimo, iż pierwszy z trzech snów, śnił mu się kilka lat temu wciąż go pamiętał, spotkał w nim kobietę, kobietę nienaturalnie piękną, z bijącym od niej blaskiem, nie spotkał w swoim życiu ani jednej takiej osoby jak ona, ideał, miała wszystko czego chciał do tego jeszcze ten anielski wręcz uśmiech. Spotkali się w sklepie i zakochali, nie nudzili się ze sobą, nie mieli siebie dość, on nawet nie spoglądał na inne kobiety, wiedział bowiem, że żadna nie może się do niej umywać. Gdy się obudził, żałował, że nie jego sen nie trwał wiecznie. Drugim snem jaki pamiętał pomimo wielu dni jakie minęły, było spełnienie pewnego marzenia, nauczył się w nim latać, nauczył się czegoś, o czym marzył od dziecka jako niepoprawny marzyciel. Już w wieku 7 lat pragnął unosić się nad ziemią, z zazdrością patrzył na ptaki, sto razy czytał mit o Ikarze i Dedalu, wciąż zastanawiając się, czy on sam nie wpadłby do morza, rozkoszując się tą wolnością. Znów budząc się przeklinał, swoją dolę, wiedział, że to niemożliwe, a jednak wciąż tego pragnął, a wyrwany ze snu niemal czuł jeszcze uczucie latania. Ostatni sen, przytrafił się dość niedawno, był na swoim uniwerku i spotkał kobietę, nie tą samą co na początku ale równie piękną i choć zdawało mu się, że ją zna, to szybko wyprowadziła go z błędu. Była ubrana w piękną i długą wieczorową suknię, w kolorze rubinu, miała czarne kręcone włosy, i wielkie oczy, których koloru nie był w stanie zauważyć. Zaprosiła go do tańca, zdziwił się tym faktem ale patrząc na nią, po prostu nie mógł odmówić, nie jej. Po chwili tańca powiedział, że nie potrafi tańczyć, ona z uśmiechem na ustach odparła, że chętnie go nauczy. Po chwili nauki pocałowali się dziewczyna zniknęła, a on stał w pustym holu z ulotkami w ręce, poszukiwał jej bez skutku. Po przebudzeniu, krwawiło mu serce, nie miał, ani siły ani chęci znów kłaść się spać kiedykolwiek. Znienawidził swoje sny, za to jak piękne i nie realne historie są w nich odtwarzanie.

piątek, 2 marca 2012

Marzenie

Pewien chłopiec, lat 7 miał pewne marzenie, bardzo proste marzenie. Zawsze chciał być szczęśliwy, tylko tyle. Jednak los drwił z niego okrutnie, za każdym razem gdy wydawało mu się, że złapał Pana Boga za nogi, próbował być sam, ale brakowało mu rozmowy, dotyku, czułości. Gdy był z kimś miał, ogromnego pecha, zawsze gdy się zakochiwał i zbierał w sobie by obwieścić wybrance swego serca, głęboko skrywane uczucie, zostawał porzucany. Wciąż szukał, jednak często się nudził, kolejnymi wybrankami i sam postanawiał skończyć znajomość na odpowiednim etapie. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło, znalazł coś czego szukał. Silną, piękną, pewną siebie i inteligentną kobietę. Był nią zafascynowany, codziennie myślał tylko o niej, to była swego rodzaju obsesja. Starał się dla niej, zmieniał się dla niej. Był gotów zrobić dla niej o co tylko go poprosiła., Spotykali się jakiś czas, zakochał się powiedział jej o tym, a ona go nie zostawiła, odpowiedziała, że i ona go kocha. Byli razem bardzo szczęśliwi, jeździli razem na wakacje, chodzili na długie spacery, trzymając się za ręce. Całowali się w każdym miejscu, nie zważając na nic. Później postanowili, że to odpowiednia chwila, aby razem zamieszkać, ale po krótkim czasie coś się w niej zmieniło. Stopniowo zaczynała nim rządzić. Stawała się nieznośna, zazdrosna, a zarazem słaba i niepewna siebie, blask jej piękna zaczął powoli gasnąć, a światełko w oczach stawało się coraz mniejsze, zrozumiał że i tym razem bogowie sobie z niego zakpili, że przebył długą i szczęśliwą drogę do smutku...