niedziela, 11 listopada 2012

Kalectwo

Ostatnio spotkałem kilka różnych osób, każda z tych osób była inna i dziwna pod innym względem, jedyne co łączy te osoby pomimo zupełnie innych charakterów, wyglądu, płci czy wieku, to emocjonalne kalectwo. Poznałem piękną dziewczynę, która nigdy nie była zakochana, która nie odczuwa, a przez to nie okazuje uczuć, sympatii, współczucia, niczego... Jej kalectwo polega na tym, że ona bardzo chciałaby się zakochać, zatęsknić za kimś, poczuć motyle w brzuchu, ale nie potrafi, nie jest w stanie nic z tym zrobić, bo niby jak..? Drugą osobą okaleczoną emocjonalnie jest, chłopak, którego poznałem na imprezie w zeszłym tygodniu, na pozór normalny facet, inteligenty, zabawny, jaka jest jego wada? On zakochuje się co chwila, wystarczy randka, lub dwie, zaczyna mu zależeć i nie może się tego pozbyć, choć bardzo chciałby być normalny, wyczuć, że dziewczyna umówiła się z nim na drugą randkę, ale jej nie zależy, że nic z tego nie będzie, ale on zwyczajnie tego nie potrafi. Ostatnią dziwnie skrzywdzoną emocjonalnie przez los osobą jest dziewczyna, z którą poznał mnie kolega. Skromna, cicha, nieśmiała, wstydliwa, to wszystko dziś normalne, ale nie tak jak u niej. Jej normalny nastrój to depresja, ciągle obwinia się o wszystko co robi, obiecała sobie, że będzie mówiła to co myśli, robi to, a później płaczę, że to zrobiła... Zastanawiam się, dlaczego tak jest, dlaczego są ludzie tak bardzo wypaczeni, wypaczeni nie ze swojej winy, na pozór normalni ludzie, chcący tylko być szczęśliwi, a później okazuje się, że oni nawet nie potrafią rozpoznać szczęścia, bo mają "wadę produkcyjną", podejmują decyzję tylko i wyłącznie w oparciu o analizę sytuacji, bez uczuć i emocji, może to i zdrowe, ale czy czasem nie warto posłuchać serca, zamiast rozumu...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz