Zastanawialiście się kiedyś jak ten świat zidiociał? Kiedyś
żeby poderwać dziewczynę trzeba było napisać wiersz, przynieśc kwiaty, zaprosic
na kolacje. Dzisiaj podjeżdżasz pod dyskoteke swoim obniżonym golfem dwójką,
odsuwasz szybę, wystawiasz zimny łokieć i mówisz, Dokąd tak patatajasz piekna
gazelo, a ona już leci, zachwycona „O Boże, o Boże trafił mi się poeta,
romantyk." Po Paru randkach ona się go pyta, wiesz kochanie, tak się zastanawiam,
co Ty we mnie widzisz, kim dla Ciebie jestem, a on że poeta, mówi do niej
podnosząc głowę z nad swojego nowo skrojonego lapka, bo wiesz Ty masz w sobie takie ciepło, takie, takie coś co przyciąga koty pod samochód w zimie. Za kilka lat biorą śłub, on
przestaje na nią zwracać uwage, gra w gry na swoim "nowym" laptopie, ona
mówi do niego, zająbys się mną, na co on pyta Bo co? Bo Ci koks do kibla
wysypie. Groźba, no grunt że skuteczna, w ogóle caly świat opiera się na
groźbach, widzieliście kiedyś faceta, który nie bałby się słów „bo będzie
foch?” ja nie widziałem, a wiecie w ogóle czym jest foch? Foch to technika
używana przez kobiety każdego rodzaju ze wszystkich środowisk i warstw
społecznych. Broń ostateczna, siejąca zniszczenie za każdym razem jej
stosowania. Zadaje obrażenia nie tylko celowi, który sporowkował kobietę do
jego użycia, lecz również niewinnym jednostkom, które znalazły się w polu
rażenia. Jak w definicji używają go kobiety, ale wyobraźcie sobie, ze faceci
też zaczynają go używać, rok 1410r bitwa pod grunwaldem, wielki mistrz zakonu
krzyżackiego wysyła nam nagie miecze, na co nasz ukochany król Władziu
Jagiełło, mówi, „jak mogłeś zranić moje głębokie uczucia, wysylając miecz bez pochwy,
ale będzie foch…” Albo na ustawce kibiców, już mają zaczynać, rozgrzewka, tam
biją się w swoich drużynach, jeden za mocno walną drugiego i złamał mu rzęsę na
co ten "o nie!" Tak się dzisiaj bawić nie będziemy, mam gdzieś tą ustawkę idę do
domu możesz nawet nie dzwonić. Z drugiej strony świat rządzony przez kobiety byłby lepszy, piękniejszy, bardziej kolorowy, nie byłoby wojen, tylko sfochowane na siebie księżniczki, nie byłoby walki o ropę jak ma to w zwyczaju USA, ani wyścigu zbrojeń, ale za to np. walka o to kto ma najładniejszą flagę. Oddajmy świat kobietom...
piątek, 31 sierpnia 2012
piątek, 17 sierpnia 2012
O wschodzie słońca
Po ostro zakrapianej imprezie ani on, ani ona nie mogli spać, on postanowił, że usiądzie na niewielkim pomoście położonym na zalewie i popatrzy na wschód słońca. Siedział rozmyślając samotnie o tym jak się czuje, jak wygląda jego życie, zastanawiał się czy tak właśnie powinien się czuć. Czy po rozstaniu, po poważnym związku powinien czuć ulgę, czy to, że za bardzo go to nie obeszło to dobrze czy źle. Kątem oka zauważył ruch w krzakach i zdziwił się bardzo, gdy zobaczył, że ktoś wpadł na ten sam pomysł co on. Zobaczył dziewczynę, którą poznał ubiegłej nocy, starszą od niego, będącą w szczęśliwym związku od siedmiu lat. Zresztą jej chłopak był kilkaset metrów wyżej, spał w małym drewnianym domku, wraz z resztą osób obecnych na nocnej libacji. Usiadła obok niego i zaczęli rozmawiać wpatrując się w schód słońca, on jak zwykle nie omieszkał się popisać, głupimi psychologicznymi sztuczkami pokazującymi, że rzekomo potrafi czytać w jej myślach, co ona za każdym razem kwitowała, krótkim lecz treściwym "aaaa spadaj". Dobrze się bawili, siedząc tak razem, patrząc na spokojną wodę i wznoszące się słońce.
-Jesteś fajny, dlaczego nikogo nie masz?- zapytała, zdziwił się pomyślał chwilę i odpowiedział.
-Nie chcę nikogo mieć, własnie skończyłem poważny związek, jedyne czego teraz potrzebuje to święty spokój.- Popatrzyła na niego z ukosa, chwilę pomyślała, po czym zadała kolejne pytanie,
-Dlaczego się rozstaliście?
-Szczerze? Wydawało mi się, że jestem szczęśliwy, że nie ma siły, która mogłaby nas rozdzielić i właśnie wtedy zobaczyłem na pasku dolnym mojego gadu gadu, P... jest dostępna, moja była dziewczyna, kobieta, której nie widziałem już ponad dwa lata, a jednak to wstrząsnęło całym moim światem.- odpowiedział szczerze jak nigdy przedtem i jak już nigdy potem. Zdziwiła ją ta odpowiedź.
-Powiedz jej to, znajdź ją, powiedz, że kochasz, że chcesz naprawić to co było, jeszcze może być dobrze...- Zagadnęła, dając nadzieję. Odpowiedział natychmiast.
-Nie ma takiej możliwości, nie da się tego zrobić, nie należę do ludzi, którzy znikają bez słowa, po czym wracają po dwóch latach jak gdyby nigdy nic, nie mam ochoty pchać się z butami w czyjeś życie drugi raz, nie po tym ile czasu minęło, gdyby ktoś zrobił to mi, to nie chciałbym dać mu szansy, a poza tym, miałbym stanąć z kwiatami w jej drzwiach i powiedzieć, hej, to ja wróciłem...? Zrozumiałem już, że czasem popełniam błędy, zrozumiałem już, że czasem błędy które popełniam są nieodwracalne i daje mi to nauczkę, dzięki temu jestem mądrzejszy, dzięki temu się uczę... Zrozumiałem także, że czasem to że kogoś kochasz to za mało, czasem to że kogoś kochasz to znaczy, że pozwolisz mu być szczęśliwym....- Słuchała patrząc na niego jak na kogoś mądrego, kogoś kogo chciałoby się słuchać godzinami.
-Jesteś bardzo mądry, masz coś w tej swojej małej główce.
-Mam, dlatego lepiej wracajmy zanim Twój chłopak się obudzi, nie chciałbym jej stracić.-
Wstali i ruszyli wąską dróżką przed siebie w kierunku domku, odwrócił się jeszcze na sekundkę popatrzył na piękne bezchmurne niebo i gładką jak lustro powierzchnię wody i pomyślał: "Właśnie dlatego lubię to miejsce..."
-Jesteś fajny, dlaczego nikogo nie masz?- zapytała, zdziwił się pomyślał chwilę i odpowiedział.
-Nie chcę nikogo mieć, własnie skończyłem poważny związek, jedyne czego teraz potrzebuje to święty spokój.- Popatrzyła na niego z ukosa, chwilę pomyślała, po czym zadała kolejne pytanie,
-Dlaczego się rozstaliście?
-Szczerze? Wydawało mi się, że jestem szczęśliwy, że nie ma siły, która mogłaby nas rozdzielić i właśnie wtedy zobaczyłem na pasku dolnym mojego gadu gadu, P... jest dostępna, moja była dziewczyna, kobieta, której nie widziałem już ponad dwa lata, a jednak to wstrząsnęło całym moim światem.- odpowiedział szczerze jak nigdy przedtem i jak już nigdy potem. Zdziwiła ją ta odpowiedź.
-Powiedz jej to, znajdź ją, powiedz, że kochasz, że chcesz naprawić to co było, jeszcze może być dobrze...- Zagadnęła, dając nadzieję. Odpowiedział natychmiast.
-Nie ma takiej możliwości, nie da się tego zrobić, nie należę do ludzi, którzy znikają bez słowa, po czym wracają po dwóch latach jak gdyby nigdy nic, nie mam ochoty pchać się z butami w czyjeś życie drugi raz, nie po tym ile czasu minęło, gdyby ktoś zrobił to mi, to nie chciałbym dać mu szansy, a poza tym, miałbym stanąć z kwiatami w jej drzwiach i powiedzieć, hej, to ja wróciłem...? Zrozumiałem już, że czasem popełniam błędy, zrozumiałem już, że czasem błędy które popełniam są nieodwracalne i daje mi to nauczkę, dzięki temu jestem mądrzejszy, dzięki temu się uczę... Zrozumiałem także, że czasem to że kogoś kochasz to za mało, czasem to że kogoś kochasz to znaczy, że pozwolisz mu być szczęśliwym....- Słuchała patrząc na niego jak na kogoś mądrego, kogoś kogo chciałoby się słuchać godzinami.
-Jesteś bardzo mądry, masz coś w tej swojej małej główce.
-Mam, dlatego lepiej wracajmy zanim Twój chłopak się obudzi, nie chciałbym jej stracić.-
Wstali i ruszyli wąską dróżką przed siebie w kierunku domku, odwrócił się jeszcze na sekundkę popatrzył na piękne bezchmurne niebo i gładką jak lustro powierzchnię wody i pomyślał: "Właśnie dlatego lubię to miejsce..."
Balety....
Było ich sześciu, byli najlepszymi przyjaciółmi i nie wstydzili się spędzać razem czasu, zazwyczaj bawili się świetnie w swoim towarzystwie, mogli się napić, pograć w piłkę lub w siatkę lub zwyczajnie posiedzieć i porozmawiać. Pewnego dnia jeden z nich wpadł na pomysł, aby zrobić małą imprezę, napić się na niej troszeczkę, a później udać się do klubu na jakieś "balety", jak pomyśleli tak zrobili, wypili sporą ilość alkoholu, z trudem utrzymywali powagę i równowagę, jednak bez problemu przeszli selekcję, każdy z nich miał już wprawę w udawaniu trzeźwego, to przed rodziną, to przed ochroniarzami właśnie. Jakże wielkie było ich zdziwienie, gdy w bardzo małym klubie nie było miejsca, aby się ruszyć, a na imprezie tematycznej, ani jedna osoba nie miała stroju z epoki.... Postanowili jednak, że nie będą zawracać sobie tym głowy i udadzą się na parkiet, jak pomyśleli tak zrobili, przetarli oczy ze zdumienia, na parkiecie kotłowali się ludzie w stosunku 1:4 na jedną kobietę przypadało 4 mężczyzn, popatrzyli po sobie, "za dużo tu ludzi" powiedział, jeden z nich, ktoś inny dorzucił, chodźmy gdzie indziej. Poszli więc do innego, największego tym razem już klubu w mieście, usłyszeli muzykę, stwierdzili, że musi być otwarte, weszli do środka, nikt nawet nie pilnował wejścia, zdziwiło ich to trochę, ale popatrzyli na parkiet, na którym bawiła się grupa około 20 ludzi, nie jest źle pomyśleli, znaleźli stolik, zamówili kamikaze, wypili i ruszyli w stronę wciąż pełnego parkietu, znów przetarli oczy ze zdumienia, tym razem, nie brakowało kobiet, ale były to kobiety w wieku 35 lat... Gdzie można bawić się w tym mieście...?
czwartek, 16 sierpnia 2012
Browar w plenerze...
Nudzili się, więc postanowili pójść na piwo w plenerze, by się rozluźnić, zrelaksować, spokojnie porozmawiać o różnych sprawach. Wypili więc jedno, potem drugie, trzecie i piąte piwo. Skończyło się, postanowili więc w końcu pójść do oddalonego o kilkaset metrów monopolowego, chwiejnym krokiem od krawężnika do krawężnika, spieszyli się mając tylko pięć minut do jego zamknięcia, sprawy nie polepszyła grupka niewiast szukająca miejsca na wieczór panieński, z którą nawiązali krótką rozmowę. Wracając na "właściwe tory" w drodze do monopolowego, wymienili spostrzeżenia odnośnie atrakcyjności panny młodej, wszyscy przyznali, że była na prawdę ładna. Dopadli do drzwi, szybko pokonali schody prowadzące do królestwa alkoholi, każdy kupił po butelce piwa i paczce czipsów. Ruszyli przed siebie, nad rzekę, przeszli przez most, usiedli na schodach tak zwanej dwójce, nie mam pojęcia, dlaczego tak nazywają je osoby regularnie na nich przesiadujący. Było już pięć po drugiej w nocy, stąd też na schodach prowadzących w dół do rzeki było pusto, ani jednej osoby, ani jednego dresa, jak widać nawet oni mają wyznaczone przez rodziców godziny powrotu do domu. Każdy z nich błysną talentem otwierając piwo w jakiś niekonwencjonalny sposób. To zapalniczką, to telefonem, przy użyciu kamienia, kluczy i ławki, usiedli rozkoszując się smakiem ciężko zdobytego trunku, podjadając chipsy, rozmawiali o olimpiadzie, sporcie i swoich problemach, dobierali się w pary na nadchodzący turniej plażowej piłki siatkowej. Ktoś z drugiego brzegu do nich krzykną, odkrzyknęli raz, drugi, wywiązała się rozmowa, aż w końcu usłyszeli "idziemy do was", pośmiali się z tego chwilę po czym trzech z nich wstało i stwierdziło, że idą do domu, bo rano trzeba wstać do roboty. No cóż to do jutra odpowiedziała pozostała dwójka, siedzieli chwile w milczeniu sącząc browar, gdy nagle usłyszeli kobiecy głos, "miało was być dziesięciu", odwrócili się, okazało się, że przyszły osoby z drugiego brzegu, to było coś dziwnego, wręcz niespotykanego, ale mieli wciąż co pić, wiec przywitali ich z otwartymi ramionami, chłopak i dwie dziewczyny, jedna na prawdę atrakcyjna, do tego jak się później okazało zabawna i wolna. Mimo to jeden z nich wstał i powiedział, że musi iść. Drugi odrzekł, ja zostanę jeszcze chwilę. Usiadł obok dziewczyny, rozmawiali, pozwolili drugiemu chłopakowi zająć się koleżanką, wznieśli kilka toastów, wymienili się doświadczeniami, zapalili po papierosie, choć normalnie tego nie robią. Popatrzył na zegarek, który nieubłaganie wskazywał już piątą rano, stwierdził, ze powinni już iść, wstał podał jej dłoń, poszli na jej przystanek autobusowy, wymienili się numerami, przytulili na pożegnanie, dostał nawet buziaka. Patrzył jeszcze chwile jak odjeżdżał jej autobus, nic nie poczuł, odwrócił się na pięcie i chwiejnym krokiem ruszył w stronę domu, mijani ludzie dziwnie na niego patrzyli, na co on odpowiadał skinieniem głowy, mówiąc "Dzień dobry i miłego dnia". Wszedł do domu, skasował numer, który dostał od nowej koleżanki, "nie będzie mi potrzebny" pomyślał, rzucił się na łóżko i zasnął jak małe dziecko.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Historia pewnej znajomości
Pewnego wieczoru oboje włączyli komputery, spojrzeli na swoje nudne opisy na gadu gadu, włączyli swoje przeglądarki, sprawdzili historie najczęściej odwiedzanych stron wśród których odpowiednio przeważał onet i wp. Jak zwykle grzebali w sieci z nudów natrafiając na jeden z portali, prawie - społecznościowych. Założyli swoje profile, dodali swoje zdjęcia, bez zbędnej zwłoki i wahania, zaczęli przeglądać inne profile, z przykrością zauważyli, że ludzie na tym portalu nie są najmilsi, a jeśli nawet, to kogoś udają, tworzą sztuczną rzeczywistość. W końcu jednak on natrafił na jej profil, rozczarowany kilkoma już rozmowami, miał w głowie mętlik, coś jednak podpowiedziało mu, aby zostawił wiadomość. Kilka godzin później zobaczył, że dostał odpowiedź, zaczęli razem pisać, rozmawiać, byli swoją odskocznią od rzeczywistości, on wracał do domu tylko po to by usiąść przed komputerem, patrzeć na jej zdjęcie i odpisywać na jej wiadomości. Ona wbiegała do swojego pokoju otwierała swój komputer i z ekscytacją czekała na nową wiadomość. Przyjaźń wydawała się kwitnąć w najlepsze, rozwijała się powoli, później coraz szybciej. Wymienili się numerami telefonów, wypisywali do siebie sms-y z każdego miejsca gdzie tylko byli, on z boiska, ona od koleżanki, tak mijały miesiące, a co miesiąc tak mijało pięć tysięcy sms-ów, godziny rozmów telefonicznych, gigabajty rozmów. Oboje wiedzieli, że to związek, związek na odległość. Pojechał do niej, ujrzał ją pierwszy raz, pomyślał, że to najpiękniejszy widok jego życia, zakochał się w jej oczach, ten intensywny mocny brąz wpadający w pomarańcz, wyglądał jak iskra, jak żar. Te ciemne kręcone włosy, czuł się jak superman, jakby mógł wszystko, spędzili razem całe dwa dni, dwa dni szczęścia, dwa najlepsze, dwa najpiękniejsze dni jego życia. Nie bał się tego powiedzieć, do dziś wspomina to czułe pożegnanie, niecierpliwiącego się kierowcę autobusu, czerwieniące się ze wstydu zakonnice, do dziś wspomina te włosy, ten beżowy komplecik, który miala wtedy na sobie, do dziś wspomina bluzkę w białe i czarne poziome paski. Pamiętał duże, białe, okrągłe kolczyki. Zapamiętał to miejsce, zapamiętał jej smak. Zapamiętał każdy detal tej sceny, ale dzisiaj, dzisiaj może to tylko wspominać, a wspomnienia może przypomnieć i wypchnąć jedno mrugnięcie komunikatora gadu gadu P.... jest dostępna. To już minęło, ale wspomnienia rozpromieniające serce, pozostaną na zawsze...
wtorek, 7 sierpnia 2012
Szczęściarze...
Byli najlepszymi przyjaciółmi, wszystko robili razem, doskonale się rozumieli, niemal bez słów. Nie tylko w życiu prywatnym, ale także na boisku. W końcu grali ze sobą w siatkówkę już siedem lat, znali swoje wady i zalety,postanowili że spróbują swoich sił w turnieju siatkówki plażowej, początek jak zwykle był wyborny, doskonale sobie radzili, dokładne kiwki pod linie, szczelny blok i ciekawe obrony dawały im kolejne punkty. Wygrywali mecz za meczem, aż w końcu z dwudziestu sześciu par pozostało osiem. Popatrzyli na swoje osiągnięcie, poczuli się dumni, stwierdzili, że to już osiągnięcie, ale obiecali sobie, że i tym razem dadzą z siebie wszystko, udało się wygrać kolejny mecz, a później także półfinał, punkt za punkt do stanu 30:28, było ciężko i długo, ale udało się. Gdy schodzili, a raczej czołgali się z boiska na przerwę sędzia podszedł do nich i powiedział, że maja grać finał w tej chwili, zdziwili się, bo zawsze jest jakaś przerwa, nie gra się meczu za meczem. Sędzia był jednak nie ubłagany, nie pozwolił odpocząć, mecz finałowy zakończył się szybką porażką 8:21. Poczuli się oszukani i było im z tym źle podeszli więc do sędziego i zapytali go dlaczego kazał im grać, odpowiedział "przecież z młodzieżowymi mistrzami Polski i tak nie mielibyście szans, a ja chcę iść coś zjeść...". Brawo dla tego Pana za naszą wspaniałą polską mentalność.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)




