wtorek, 7 sierpnia 2012
Szczęściarze...
Byli najlepszymi przyjaciółmi, wszystko robili razem, doskonale się rozumieli, niemal bez słów. Nie tylko w życiu prywatnym, ale także na boisku. W końcu grali ze sobą w siatkówkę już siedem lat, znali swoje wady i zalety,postanowili że spróbują swoich sił w turnieju siatkówki plażowej, początek jak zwykle był wyborny, doskonale sobie radzili, dokładne kiwki pod linie, szczelny blok i ciekawe obrony dawały im kolejne punkty. Wygrywali mecz za meczem, aż w końcu z dwudziestu sześciu par pozostało osiem. Popatrzyli na swoje osiągnięcie, poczuli się dumni, stwierdzili, że to już osiągnięcie, ale obiecali sobie, że i tym razem dadzą z siebie wszystko, udało się wygrać kolejny mecz, a później także półfinał, punkt za punkt do stanu 30:28, było ciężko i długo, ale udało się. Gdy schodzili, a raczej czołgali się z boiska na przerwę sędzia podszedł do nich i powiedział, że maja grać finał w tej chwili, zdziwili się, bo zawsze jest jakaś przerwa, nie gra się meczu za meczem. Sędzia był jednak nie ubłagany, nie pozwolił odpocząć, mecz finałowy zakończył się szybką porażką 8:21. Poczuli się oszukani i było im z tym źle podeszli więc do sędziego i zapytali go dlaczego kazał im grać, odpowiedział "przecież z młodzieżowymi mistrzami Polski i tak nie mielibyście szans, a ja chcę iść coś zjeść...". Brawo dla tego Pana za naszą wspaniałą polską mentalność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz