-Cześć, widziałeś już klepsydrę?
-Jaką klepsydrę?- zapytał.
-Dziadek Miron nie żyje, pogrzeb jest w sobotę, co robimy?
-Muszę się zastanowić, sama wiesz jak jest, nie jestem pewny, czy powinniśmy iść na pogrzeb całkowicie obcego człowieka...
Rozłączył się, wyłączył konsolową wersję bijatyki, zaczął myśleć, co powinien zrobić.Zdecydował, że pójdzie na ten pogrzeb, ostatecznie z całej rodziny jego ojca, to dziadek był najnormalniejszy, przynajmniej tak słyszał, bo sam go nie pamiętał.
Trzy dni później, o tej samej porze był już na cmentarzu, czekając na rozpoczęcie się ceremonii, nie odważył się wejść jednak do środka, stał przed wejście i z bezpiecznej odległości wpatrywał się w małą jasną trumnę, porozglądał się trochę, ale nie natrafił na nikogo, kogo by znał, nie wiedział, kim są ludzie zgromadzeni w kilku pierwszych rzędach. W pewnym momencie, wszyscy wstali, odwrócili się zobaczyli go, szybko się rozglądnął po ich spojrzeniach, zdał sobie sprawę, że nie jest mile widzianym gościem, podobnie jak wszyscy jego bliscy, to jednak go nie zniechęciło, przyglądał się im najłagodniejszym możliwym spojrzeniem. Odsunął się na bok i pozwolił im wyjść z kaplicy, w pewnym momencie zobaczył swojego ojca, zdawało mu się, że go nienawidzi, ale to, że on nawet na niego nie spojrzał zabolało, zabolał po raz kolejny, "to właśnie za to Cie nienawidzę", pomyślał. Cały kordon odprowadzający zmarłego, do miejsca jego ostatniego spoczynku ruszył, a on wciąż stał i wpatrywał się w pustą już kaplicę, w miejsce, gdzie stał jego ojciec, gdzie nawet na niego nie spojrzał. Po chwili ruszył, trzymał się jednak tyłu, doszli do końca cmentarza, do ostatniego miejsca na nim, tam właśnie został pochowany. Stanął za wszystkimi, patrzył jak kolejne łopaty ziemi spadają na trumnę, patrzył na swojego ojca, zastanawiał się, czy będzie miał na tyle przyzwoitości, że chociaż do niego podejdzie, że chociaż na niego spojrzy, nie interesował go pogrzeb, ani żadni inni ludzie, zwracał tylko uwagę na to co robi ten człowiek, którego ledwo rozpoznał, ale nie podszedł, nawet nie spojrzał, na jego twarzy było jednak widać smutek, co utożsamił ze stratą ojca, oraz wstyd, to utożsamił, ze swoim moralnym zwycięstwem, zachował się tak jak powinien, a jego ojciec tego nie potrafił. Wtedy zdał sobie sprawę, że to co czuje do ojca, to nie nienawiść, ale pogarda i obojętność. Dziś już wie, że nie jest taki jak on, że nigdy nie będzie, że jest lepszy, to go buduję, dodaję mu siły na każdy dzień życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz