poniedziałek, 30 lipca 2012
Ewka
Znali się już jakiś czas, nigdy jednak nie przeszli dalej niż etap "cześć" na korytarzu, w którym się mijali, dawno już jej nie widział, kiedyś mu się podobała, ale teraz nie zwróciłby na niej uwagi. Nie o to jednak chodziło, zobaczył ją idącą z chłopakiem, pomyślał, że dobrze dla niej, że ma chłopaka. Jego chód wydał mu się dziwnie znajomy, gdy zbliżyli się na tyle, by mógł zobaczyć twarz, stanął jak wryty, kobieta do której kiedyś wzdychał, była w związku z całkowitym degeneratem, dresem i palaczem konopi, świat przewraca się do góry nogami...
czwartek, 19 lipca 2012
Bałagan...
Miała 49 lat, trójkę dorosłych dzieci i faceta, na którym jej zależało, niejednokrotnie słyszała obietnice, słyszała, że będą razem do końca, tak długo jak to tylko możliwe. Ich związek był burzliwy, rozstawali się i schodzili, podobno bardzo się kochali, podobno bardzo im na sobie zależało, ale czy można powiedzieć, że komuś zależy jeżeli bez słowa potrafi się spakować i wyjechać, nie dawać znaku życia przez cztery dni? Jeszcze rok temu myślał o samobójstwie, jeżeli nie uda mu się posklejać tego co zniszczył, a dziś spakował się i wyszedł, tak zachowuje się mężczyzna... Rok temu był ktoś, kto potrafił dać z siebie wszystko by ich pogodzić, ktoś, kto posprzątał ten cały bałagan, ktoś, kto wiele wtedy przeszedł, ktoś, kto był rzucony między młot i kowadło. Potrafił dostrzec szczęście, ból, radość. Dzisiaj, nie ma radości, nie ma szczęścia, został tylko ból, zostało rozgoryczenie i głupota. Pozostał żal, żal o kłamstwa, których się nasłuchał w trakcie "sprzątania", obiecał sobie, że tym razem, za nikogo nie będzie sprzątał bałaganu, zero przysług, zero pomocy, jak sobie pościeliłeś, tak się wyśpisz. Zrozumiał to, gdy zobaczył jej płacz, jej zdenerwowanie, powiedziała mu wtedy, "Co za palant, a ja czekam na niego od 20 lat, straciłam na niego pól życia, przepraszam...", nie był w stanie odpowiedzieć... Wiedział jednak, że będzie musiał z nim porozmawiać, powiedzieć mu, że tym razem nie będzie wsparcia, nie będzie chęci, bo pomóc można komuś, kto tego potrzebuje, komuś kto będzie szczery, komuś komu można zaufać. Miał w głowie tylko kilka zdań, kilka zdań od mężczyzny do tym razem kogoś już obcego, kogoś kto był mu jak ojciec, "Musimy porozmawiać, ale to ja będę mówił. Zachowałeś się jak idiota, nie obchodzi mnie co teraz zrobisz, mam dość sprzątania po Tobie bałaganu, ale przysięgam, że jeśli jakimś cudem, uda Ci się to poskładać, a potem zrobisz znów coś takiego, znajdę Cię i zabije..."
środa, 18 lipca 2012
Próba
Poszedł z przyjacielem nad rzekę, nie po to aby pływać, nie po to aby się opalać, poszli tam się napić, otworzyli butelkę whiskey, nalali do plastikowych kubeczków, jak zwykle mieli to w zwyczaju, dolali jakiejś koli i pili, śmiali się ze swojej dekadencji, a raczej zepsucia, ale dekadencja lepiej brzmi. Szybko opróżnili butelkę, potem pili już tylko piwo, w pewnym momencie jeden z nich powiedział, że wciąż myśli o tej dawnej dziewczynie, ale że nie ma z nią już żadnego kontaktu, że to bez sensu, ale że to już na zawsze w nim zostanie. Zastanowili się chwilę, po czym jeden z nich podniósł pustą już butelkę, mówiąc
- "napisz list, włóż go tutaj, jeśli macie być razem to jakimś cudem ona go przeczyta". Kilka dni później list był gotowy, napisany, zamknięty w butelce, tylko on wiedział, co jest tam napisane, wziął butelkę stanął nad brzegiem rzeki, wpatrywał się w nią, jakby była zaczarowana, minęło kilka chwil, a on nie wiedział co zrobić z butelką. Spojrzał w niebo, na gwiazdy i świecący księżyc, wziął zamach i rzucił butelką tak mocno jak tylko mógł, wpadła do wody popłynęła z prądem, a on patrzył, bez nadziei, bez łez i smutku, patrzył wiedząc, że znów w tym miejscu wszystko się kończy.
- "napisz list, włóż go tutaj, jeśli macie być razem to jakimś cudem ona go przeczyta". Kilka dni później list był gotowy, napisany, zamknięty w butelce, tylko on wiedział, co jest tam napisane, wziął butelkę stanął nad brzegiem rzeki, wpatrywał się w nią, jakby była zaczarowana, minęło kilka chwil, a on nie wiedział co zrobić z butelką. Spojrzał w niebo, na gwiazdy i świecący księżyc, wziął zamach i rzucił butelką tak mocno jak tylko mógł, wpadła do wody popłynęła z prądem, a on patrzył, bez nadziei, bez łez i smutku, patrzył wiedząc, że znów w tym miejscu wszystko się kończy.
wtorek, 17 lipca 2012
Niebo
Każdy chrześcijanin, a raczej każdy człowiek na świecie, nawet ateiści czy agnostycy, wierzą w coś takiego jak niebo, nikt nie wie co to jest, każdy jednak chciałby kiedyś trafić do lepszego świata. Świata bez cierpień, złości, kłamstwa, wojny czy choroby. Nie ważne wyznawcą jakiej religii jest człowiek, zawsze ma nadzieję, na lepsze jutro na lepszy świat. Ciekawe jak wygląda niebo, może to jedno wielkie miejsce, którego pilnują aniołowie, gdzie ludzie siedzą na trawie w parku i rozmawiają, są szczęśliwi, a może niebo nie jest jedno, może każdy z nas ma swoje własne, małe niebo, takie jak sam sobie wymarzy. W takim razie chciałbym zobaczyć niebo Steva Jobsa, musi być piękne, musi być niesamowite, przekraczające wszelkie granice. Chciałbym także zobaczyć niebo, którego twórcą byłby Leonardo da Vinci lub Michał Anioł, z pewnością byłyby to najwspanialsze dzieła sztuki, piękne kolory, jednym słowem, no może dwoma dzieło sztuki. Powiem szczerze, sam nie wiem czy wierze w Boga, w religię i w ludzi, ale jeśli jest coś w co wierzę, a raczej, jeśli jest coś na co mam nadzieję, to zobaczyć niebo, niebo jako najpiękniejsze miejsce świata, niebo jako krainę wiecznej szczęśliwości, niebo jako brak głodu, niebo jako szczęście, szczęście każdego człowieka, który tylko je zobaczy. Nie umiem jednak dokładnie wyobrazić sobie tego, jak wyglądałoby moje własne niebo, a Ty wiesz jak wyglądałaby twoja cząstka nieba?
niedziela, 15 lipca 2012
Wieści
Od dawna był podekscytowany myślą o ognisku, na którym miał spotkać się z przyjaciółmi z dawnych lat, spotkali się na miejscu zbiórki, wszyscy gotowi, opaleni i uśmiechnięci, w końcu mieli już wakacje. Wszystko rozpoczęło się planowo, na miejscu po rozpaleniu ogniska szybko strzeliła jedna flaszka, potem druga i trzecia, było sporo osób więc nikt nie był jeszcze pijany, minęła godzina, później druga, niektórzy chodzili już swoimi ścieżkami, tropiąc węża, jako że poczuł lekki helikopter, postanowił usiąść po drugiej stronie ogniska, sam chwile odpocząć, poobserwować, pośmiać się z bardziej pijanych od niego. Szybko przysiadła się do niego, jedna z jego najlepszych koleżanek, zawsze się lubili, rozmawiali na różne tematy, to ona namówiła go na wypicie pierwszego piwa na koncercie rockowym. Od zawsze łączyły ich relacje koleżeńskie, traktował ją jak swoją siostrę, siostrę z wyboru. Położyła głowę na jego ramieniu, uśmiechną się i pogłaskał jej włosy. Siedzieli tak chwile w ciszy patrząc na zagasające już pomału ognisko, wtedy ona zaczęła mówić,
- Dawno już nie gadaliśmy,
-Wiem, trzeba to naprawić,
-To prawda, że zerwałeś ze swoją dziewczyną?
-Widzę, że plotki szybko się rozchodzą, tak to prawda.
-To dobrze... Bo chcę żebyś wiedział, że Cię Kocham...
Język stanął mu w gardle, nie wiedział co powiedzieć, co zrobić. Zdołał jedynie wykrztusić z siebie słowa
-Muszę się napić, zdecydowanie za mało dziś wypiłem...
- Dawno już nie gadaliśmy,
-Wiem, trzeba to naprawić,
-To prawda, że zerwałeś ze swoją dziewczyną?
-Widzę, że plotki szybko się rozchodzą, tak to prawda.
-To dobrze... Bo chcę żebyś wiedział, że Cię Kocham...
Język stanął mu w gardle, nie wiedział co powiedzieć, co zrobić. Zdołał jedynie wykrztusić z siebie słowa
-Muszę się napić, zdecydowanie za mało dziś wypiłem...
czwartek, 12 lipca 2012
Błysk dawnego geniuszu
Jakiś czas temu był piłkarzem, do dziś na osiedlu przy wieczornym piwie pod sklepem poruszało się temat jego ciężkiej kontuzji i jak daleko mógłby dojść gdyby nie ona. W wieku 15 lat debiutował w drużynie seniorów swojego klubu, to było dla niego wielkie przeżycie, w końcu w pierwszym meczu strzelił gola, wtedy poczuł wsparcie kibiców i trenera. Jedyne co potrafił robić na boisku to strzelać z daleka i podawać i z tego był znany, zapytany o to co robi na boisku odpowiedział kiedyś, ja nie lubię mieć piłki przy nodze, dryblować, czy biegać jak opętany, do mnie należy te dwie może trzy sekundy pomiędzy obroną a atakiem, najpiękniejsza akcja dla mnie jest kiedy dostaję piłkę odwracam się i rozglądam jednocześnie, widzę nadbiegającego z przeciwka obrońcę, markuję podanie, obrońca rusza się w lewo, podaję z klepki do kolegi oddalonego o pięć metrów i ruszam przed siebie, mijam obrońcę tak blisko jak tylko się da, wytrącam go z biegu, robię dwa może trzy kroki piłka do mnie wraca, widzę już wszystko, napastnik wybiega między obrońców, gram 30 metrową piłkę, słyszę jak cisza zmienia się w krzyk, w napięcie, w oczekiwanie, mija sekunda może dwie, napastnik strzela gola, wtedy trybuny krzyczą, bohaterem jest napastnik, jednak on nie biegnie kłaniać się kibicom, a podbiega do mnie i dziękuje mi za podanie. 5 lat po kontuzji kolega zaprosił go na mecz sparingowy, brakowało im rozgrywającego, pomyślał, a dlaczego nie, pojadę. W trakcie rozgrzewki nie wychodziło mu prawie nic, trener przyglądał się mu, jakby skądś go kojarzył, ale próbował sobie przypomnieć. Zaczął się mecz, dostał piłkę balansem ciała minął jednego z rywali i oddał plasowany strzał, piłka leciała między obrońcami, żaden z nich jej nie dosięgnął, nawet bramkarz nie dał sobie rady, uderzyła w słupek i wyszła w boisko. Popatrzył w niebo myśląc, chyba coś mi w tych nogach jeszcze zostało. W 67 minucie miał już schodzić z boiska, jednak sędzia nie pozwolił na zmianę w tym momencie, dostał piłkę na środku boiska, odwrócił się dostrzegł skrzydłowego uciekającego obrońcy, wypuścił sobie piłkę i podciął ją, leciała długo, jeden z jego rywali krzyknął tylko "o kuuuuurwa", piłka wylądowała na nodze, biegnącego pomocnika, ten wypuścił ją sobie na środek i uderzył w długi róg, pozostawiając bramkarza bez szans. Zszedł z boiska, zmęczony i szczęśliwy. Trener spojrzał na niego i zapytał, ile masz lat?
-20 odpowiedział.
-Jesteś tym chłopakiem, który grał kiedyś w Sanie prawda?
-Tak to ja.
-Szkoda twojej nogi, dalej masz w sobie to coś, chciałbym Cię w drużynie, a fajnie się grało?
-Bardzo fajnie, ale powinniście wzmocnić prawą obronę.
-Wiem, pracuję nad tym, a coś szczególnie Ci się spodobało dzisiaj?
-Tak, kiedy piłka leciała do Miśka, to długie Kuuuurwa, to był chyba wyraz szacunku.
-20 odpowiedział.
-Jesteś tym chłopakiem, który grał kiedyś w Sanie prawda?
-Tak to ja.
-Szkoda twojej nogi, dalej masz w sobie to coś, chciałbym Cię w drużynie, a fajnie się grało?
-Bardzo fajnie, ale powinniście wzmocnić prawą obronę.
-Wiem, pracuję nad tym, a coś szczególnie Ci się spodobało dzisiaj?
-Tak, kiedy piłka leciała do Miśka, to długie Kuuuurwa, to był chyba wyraz szacunku.
środa, 11 lipca 2012
Polityka...
Mam pewne marzenie, by każdy człowiek uważający się, za inteligentnego powinien zakupić sobie konstytucję i przeczytać ją przynajmniej raz, nie wymagam wiele 60 stron małego formatu to nie wiele, a każdy zrozumiałby o co chodzi w wyborach, jakie uprawnienia ma prezydent i premier, oraz co wolno im jako obywatelom. Fragment autentycznej rozmowy z jedną ze znajomych:"Na kogo głosowałaś?
Na Komorowskiego.
Dlaczego nie na Kaczyńskiego?
Bo bałam się wojny z Ruskimi."
Gdyby przeczytała konstytucję wiedziałaby, że prezydent w Polsce to jedynie straszy Pan bo po 35 roku życia, który ma funkcję reprezentacyjną i z założenia prawo weta, które może zostać odrzucone, przez parlament. W Polsce do wyborów co cztery lata chodzi około 50% polaków, bo reszta twierdzi, że ich głos nic nie zmieni, choć nie głosowaliby na zwycięzcę. Idź i zagłosuj pierdoło, jak każdy pójdzie, to może na przyszłą kadencję nie wybierzemy złodzieja bez honoru, a kogoś kto nie ma nic do stracenia, kogoś kto uleczyłby nasz kraj w jakimś stopniu. Nie można wykluczać podniesienia podatków, a rok później zwiększać je o kilka procent np Vat na artykuły dziecięce z 7 % na 23%. Powinniśmy wyjść na ulicę, pokazać, że nie podoba nam się to co robi koalicja rządząca. Podążmy za Islandią, która po bankructwie wydała listy gończe na wszystkich swoich "polityków", którzy odpowiadali za złą sytuację materialną obywateli. Niestety, żaden Polak nie wierzy, że można. Jeden z moich nauczycieli kiedyś zadał mi pytanie, jak powinien wyglądać rząd, odpowiedziałem, że powinien składać się z niezależnych fachowców, najlepszych w swoich dziedzinach, którym powinniśmy płacić tyle, by nie opłacało im się brać w łapę, bądź pracować, dla kogoś innego. Utopia odpowiedział machając na mnie ręką, ale czy to nie realne? Po co nam 460 posłów i 100 senatorów, przy czym każdy z nich zarabia 10 tyś miesięcznie, to daje nam 5 600 000 zł na samą pensję, nie licząc dodatków np na biuro poselskie każdego z nich to taka sama kwota mamy więc już prawie 12 000 000zł. Czy nie dałoby się za tą kwotę zatrudnić choćby 12 fachowców, ekonomistów itp, którzy rządziliby naszym krajem jak należy? Myślę, że dałoby się to zrobić, ba myślę, że spora ich część zgłosiła się nawet, gdyby był to urząd honorowy. Wyjdźmy na ulice i walczmy o swoje...
Recepta na kryzys, czyli o polityce słów kilka
Denerwuje mnie ten świat, ten kontynent i to państwo, denerwują mnie politycy, którzy potrafią tylko gadać głupoty i zbywać wyborców. Szukajmy recepty na kryzys, oto kilka prostych, banalnych wręcz pomysłów na jego złagodzenie. Po pierwsze po co pchać pieniądze w Grecję, kraj, w którym pracuje się 3 no 4 godziny dziennie, pozostała część ośmiogodzinnego dnia pracy to sjesta, żałosne, ale popatrzmy na to inaczej, tak tam jest od dawna i wszystko funkcjonowało, aż do niedawna, okazuje się, że w Grecji swoje oszczędności lokują najbogatsze kraje Unii Europejskiej, nie ma się więc co dziwić, iż ratują co mogą. Pojawia się pytanie dlaczego kryzys dopadł Grecję dopiero teraz, otóż prawda jest smutna i do przewidzenia, Grecja wstąpiła do "Wspólnoty" w 1979r. oficjalnie spełniła wszystkie wymogi, stawiane przed każdym państwem starającym się o wstęp, jednak nieoficjalnie, fałszowane były księgi, rok po roku, wykazywały one dodatni przychód państwa. Do tego dochodzi jeszcze ułomne prawo podatkowe, w Grecji nie trzeba płacić podatku od nieruchomości, jeżeli jest ona nieukończona, w praktyce jest tak, że jeżeli postawisz sobie wille, ale nie ukończysz budowy, bo została jedna cegła, to dom stoi za darmo, takich przykładów jest na pęczki. Kryzys ich dopadł, no cóż za błędy się płaci. Niech zbankrutują, Polska bankrutowała już 4 razy odkąd istnieje, Argentyna 14 razy, Islandia 1 raz, wszystkie kraje jak widać istnieją nadal. Jednak do sedna, mamy kryzys, trzeba coś z tym zrobić, może na początek zmieńmy limit produkcji artykułów rolniczych, mianowicie chodzi o to, że płacimy rolnikom za to, że nie produkują tyle ile mogą, a za to że produkują mniej. Nie dość, że strata pieniędzy, to jeszcze sztuczne utrzymywanie cen na wysokim poziomie, jeżeli towaru jest mało to jest drogi, jak np limitowane serie kolekcjonerskich samochodów, jeżeli jest 35 samochodów na świecie to ich cena będzie szacowana na około kilka milionów dolarów. Poza tym każdy rolnik wolałby sprzedać mleko, pszenicę, zboże czy jajka, dziś nad limit musi wylać, bądź zniszczyć. Kolejnym krokiem jaki powinniśmy zastosować, to przeforsować projekt obniżenia akcyzy na paliwo, odgórnie jest ona narzucona przez jakże wspaniałą Unię Europejską. Obniżenie akcyzy, to obniżenie ceny paliwa, to wpływa na obniżenie kosztów transportu, a obniżenie kosztów transportu, obniży cenę poszczególnych artykułów codziennego użytku, oraz cenę produktów spożywczych. Mniejsze ceny to także, możliwość rozwoju firm, które dziś mają wybór, albo nowy samochód albo paliwo. Sprecyzujmy przepisy dotyczące tzw. umów śmieciowych, o co w tym chodzi, dzisiaj wielu pracodawców nie chce płacić ZUS-u, dlatego też zatrudniają ludzi na "umowę zlecenie", czyli płacą za usługę i mają wszystko w dupie. Gdzie można zastosować taką strategię, praktycznie wszędzie, np w transporcie, po co przyjmować do pracy kierowcę, skoro możemy go mieć na umowę zlecenie, po co Ci budowlaniec na etacie, skoro możesz go mieć na zlecenie itp. ograniczmy liczbę zawodów, w których można stosować takie zabiegi,, będzie lepiej. Zwiększy się ilość pracowników, zmniejszy bezrobocie, więcej pieniędzy wpłynie do kasy państwa, pozwoli to bez strat obniżyć podatki. Pewnie narażę się teraz wielu osobom, ale można także zalegalizować prostytucję, jeśli ktoś lubi taką "pracę", czerpie z tego zyski, bo i tak się to dzieje, to czemu nie ma płacić podatków? Paradoksalnie zwiększyłoby to, także bezpieczeństwo osób korzystających, oraz pracujących, np każdy pracownik musi zrobić badania raz na miesiąc. Prócz tego zalegalizujmy marihuanę i tak każdy praktycznie młody człowiek ma do niej dostęp, badania pokazują, że w krajach gdzie jest ona legalna, nie wzrosła ilość osób uzależnionych, a państwo zyskałoby całkiem sporo pieniędzy z Vat-u i akcyzy. To moja recepta na kryzys w UE. Wysłałem ją nawet przewodniczącemu parlamentu europejskiego, szkoda, że do dziś się nie odezwał, ale większa szkoda, że pewnie nawet jej nie przeczytał. Nie wierzę, że przy tych wszystkich ekonomistach na świecie, a nawet w samym rządzie naszego kraju, nikt nie wpadł na taki pomysł...Zapomniałbym jeszcze o jednej ważnej sprawie, powinniśmy wrócić do procesu interwencjonizmu państwowego, czyli ingerencji państwa w gospodarkę, przynajmniej w dziedziny energetyki, po to by nikt nie narzucał nam cen prądu lub innych ważnych dla polaków mediów, ponadto powinniśmy poprzez chociażby budowę samochodów, nowej polskiej marki w ten sposób zapewniać miejsca pracy.
wtorek, 10 lipca 2012
Perfekcyjne szaleństwo
Do pełni szczęścia brakowało mu chwili zapomnienia. Od dawna marzył o tym by spędzić choć jeden szalony dzień, bez myślenia o konsekwencjach, wziął więc przyjaciela "pod pachę" i pojechali do Krakowa. pięć godzin i byli na miejscu pierwsze co zrobili to zamówili 60 cm pizzę, która wystarczyła im na 3 posiłki, kupili bilety tramwajowe i pojechali do starego, zalanego wodą kamieniołomu, po drodze zahaczyli o jedne z hipermarketów, gdzie zostawili wiadomość, iż poszukują słońca, zostawili swój numer telefonu, niestety nikt nie oddzwonił. Obiecał nie pewniej przyjaciółce, że nie będzie skakał, to też tylko obserwował innych skaczących z 10 metrów ludzi, sam zdecydował się na pływanie i sączenie piwa, w miłej atmosferze rozmawiając z jedną z nowo poznanych kumpeli swojego najlepszego przyjaciela. Rozmawiali długo i szczerze śmiejąc się z wad swoich i pozostałych obecnych przyjaciół, w końcu położyli się na wysuniętej półce skalnej zanurzonej w wodzie, prawie jak Malediwy, pomyślał i uśmiechną się. Znużeni parzącym słońcem wrócili do miasta, gdzie czekał na nich mecz polskich siatkarzy walczących o złoty medal ligi światowej, zwycięstwo zostało sowicie, oblane, bo o takie właśnie zabawy prosił kibiców, Bartosz Kurek, MVP całego turnieju Final Six, wtedy zrodził się dziwny pomysł, postanowili najpierw zagrać w "Skłosza", w 12 metrowym pokoju, szybko okazało się, że prędzej się pozabijają, postanowili udać się na parking pobliskiego marketu, dość chwiejnym krokiem dotarli na miejsce, gdzie rozwieszając papier toaletowy między słupami, rozgrywany został "finał wimbledonu", na betonowej nawierzchni, w pewnym momencie obsługa krakowskiego hipermarketu wyszła zobaczyć co się dzieje, w kilkanaście osób obserwowali poczynania czwórki walczących osób, gdy opadli z sił usiedli na 4 miejscach parkingowych wysłuchując śmiechów i owacji podziwiających, ukłonili się i wciąż chwiejnym krokiem wrócili, do 12 metrowego pokoju, gdzie dokończyli pozostały alkohol i położyli się spać, pomyślał sobie, to był dobry dzień, oby było takich więcej...
sobota, 7 lipca 2012
Męska rozmowa
Czasem spotyka się w życiu ludzi, których się lubi, którzy Ci nie przeszkadzają. Jednak coś nie gra, nie ma wspólnych tematów, tego dnia jednak było inaczej, spotkali się we czterech poszli na piwo, w pewnym momencie zostali sami, ale nie było jak zawsze, można powiedzieć, że przestali tworzyć tylko paczkę grającą razem w piłkę, ale także przyjaciółmi, rozmawiali o swoich przeżyciach, o trudnych chwilach, przez które obaj niedawno przeszli, o tym jak dziwne jest to wszystko co się ostatnio stało, na prawdę czuli się razem świetnie, jak nigdy przedtem, w tamtej chwili, wieczorem nad rzeką wśród ludzi w różnym wieku, przy butelce piwa, zostali przyjaciółmi...
Szczęśliwe wakacje
Szczęśliwe wakacje to dla mnie coś więcej niż tylko lenistwo, to cały dzień spędzony na "plażówce", cały dzień gry w siatkówkę na piasku tak gorącym, że odparza stopy, to wiele wesołych chwil spędzonych na skokach do wody, wygłupianiu się z przyjaciółmi, szczęśliwe wakacje to wracać o 3 rano śpiewając największe polskie przeboje, szczęśliwe wakacje to opalenizna, ale nie czerwona, to ciemny brąz od codziennej walki na boisku, oraz od pływania w zalewie. Szczęśliwe wakacje, tego mi trzeba...
środa, 4 lipca 2012
Płaczka
Była piękną młodą kobietą, pełną kompleksów, szukającą jedynie swoich najgorszych cech, nie umiała cieszyć się tym co ma, zawsze doszukiwała się czegoś złego. Dla kogoś kto jej nie znał, była silna, jej silna wola, zdecydowanie i brak skrupułów budziły szacunek i respekt. Chłopcy, bali się jej spojrzenia, nie bała się zmieszać z błotem, kogoś kto jej zawinił. Uwielbiała palić papierosy, uczyniła z tego niemal religię, na punkcie, której mężczyźni szaleli, to było coś godnego uwagi, taki obraz samej siebie stworzyła, tak się kreowała, na silną i niezależną, na taką której do szczęścia nie potrzeba niczego i nikogo, oprócz małego miętowego papieroska, podobno najlepszego na świecie. Prawda wyglądała jednak inaczej, była niedopieszczona, brakowało jej czułości, brakowało jej drugiego człowieka. Gdy zdejmowała swoją sztuczną porcelanową maskę, po której wszystko spływało, często płakała, bywała wręcz załamana, nieustannie potrzebna jej była szczypta aprobaty, mały sukces, chęć podobania się. Nie miała siły na życie, zbyt wiele kosztowało ją zgrywanie twardej, mimo, że sama w to nie wierzyła, chciała taka być, ale nie umiała, ciągłe stany depresyjne i przesypianie połowy dnia, o to dlaczego wiecznie była zajęta... Może gdyby przestała grać, starczyłoby czasu i sił na uśmiech, może nie byłaby wtedy taka samotna...
wtorek, 3 lipca 2012
Rozmowa
To zaskakujące jak wspaniałych ludzi można poznać przez internet, jakie zadają pytania, jak długo można się nad nimi zastanawiać. Jedna z takich osób zadała mi dziś pytanie, czy myślisz, że na prawdziwe szczęście trzeba sobie zasłużyć? Bez wahania odpowiedziałem, że nie, bo są gangsterzy, którzy zabijają, a mają kochającą żonę i dzieci i nie brakuje im ptasiego mleka. Później zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak jest, dlaczego dobrzy, bogobojni ludzie, którzy dobrze zarabiają i pomagają innym, nie mogą mieć dzieci, a 16 letnie dziewczynki zachodzą w ciążę po pierwszym stosunku, z kimś kogo za dobrze nie znają. Dlaczego pijany kierowca zabija swoich wszystkich pasażerów i dużą rodzinę jadącą z dziećmi na kemping na wakacjach, kto wymyślił coś takiego? buddyzm i hinduizm, zakładają, że jeśli robisz dobre uczynki to wracają one do Ciebie, cóż ich twórcy najwyraźniej się mylą, tak więc chrześcijanie wieżą w Boga, który ich Kocha, który daje im siłę, spełnia ich prośby, wybacza im i stworzył to wszystko, ale będąc nieskończenie dobry, pozwala na istnienie zła, pozwala by ludzie cierpieli, pozwala ludziom nie znającym go ginąć w mękach, stworzył wszystko, a więc także choroby, kataklizmy itp, cóż Ci chyba też się mylą... No to może Judaizm, odpowie mi na moje pytanie kto wyraźnie popełnił błąd tworząc ten świat, w sumie to są to chrześcijanie, którzy nie jedzą świnek, no i są skąpi, też odpada, ich bóg to, w zasadzie ten sam bóg, co chrześcijański. No więc może scjentolodzy, chociaż nie wydaje mi się, bym wyrósł z kamienia, rzuconego przez kosmitów na ziemię, a oni by mnie tu zostawili i nie wracali, choćby popatrzeć na to co zrobili, jest jeszcze setki innych sekt, religii, związków wyznaniowych, czy kościołów, ale żaden z nich nie odpowiada na pytanie kto to wszystko tak koncertowo spieprzył, to jedno z tych pytań, które pozostają z człowiekiem do końca życia, to jedno z tych pytań, na które nigdy nie znajdę odpowiedzi, to jedno z pytań, jakie mam wobec świata, to jedno z pytań, które nadają życiu sens. Dlatego jeśli zapytasz mnie, co jest dla mnie ważne, w obcowaniu z drugim człowiekiem, odpowiem rozmowa, rozmowa, która pozostawia tak ciekawe pytania, rozmowa, dzięki której chce się żyć.
poniedziałek, 2 lipca 2012
Krótka chwila spokoju
Pierwszy raz od wielu miesięcy był spokojny i pełen pogody ducha, wstał z łóżka bez poczucia, że robi coś źle, że nie spełnia czyichś oczekiwań, w końcu czuł, że żyje dla siebie, że może robić co chce i kiedy chce, że nie musi się nikomu tłumaczyć. Mógł wyjść na piwo z przyjacielem, uśmiechać się do barmanki, bez poczucia winy. W tym momencie poczuł się szczęśliwy, poczuł, że są ludzie, którzy potrafią dawać krótkie chwile szczęścia i spokoju tym, że są, a nie tym, że czegoś chcą. Wypił wraz z przyjacielem, piwo, potem drugie, trzecie i tak do piątego. Potem wyszli chwiejnym krokiem, jednak obaj szczęśliwi, że znów siedzieli w tej samej ławce, jak za dawnych dobrych lat szkolnych. Potem usiadł na balkonie ze szklanką zimnej koli rozkoszując się chłodnym wieczorem i światłem księżyca oświetlającym najpiękniejsze miasto w południowo - wschodniej Polsce...
Uzależnienia
Nigdy nie rozumiałem artystów, twórców, pisarzy, którzy szukali natchnienia w butelce whiskey, wódki, czy szklankach, a właściwie wiadrach piwa. Zastanawiałem się czym jest uzależnienie, no i oczywiście od czego tak na prawdę się uzależniamy, doszedłem do wniosku, że nie uzależniamy się od alkoholu, narkotyków, ludzi, a od uczuć, lub odczuć jakie towarzyszą stanowi "upojenia". Alkohol przynajmniej we mnie wyzwala poczucie spokoju i radości, nie upijam się na smutno, zawsze jestem wesoły, zawsze wszystkich kocham, na szczęście nie pije zbyt często, oczywiście są chwile, w których spotykam kolegów z wojska, mimo iż nigdy w nim nie byłem, choć podwórko z dzieciństwa śmiało można porównać do poligonu, codziennie rozbite łokcie i kolana, to były czasy, trzeba za to wypić, prócz tego alkohol uwalnia myślenie, odpręża, pozwala myślom płynąć, mnożyć się. Dlatego raz na jakiś czas chętnie pójdę się upić, by na drugi dzień mieć "łeb pełen pomysłów."
niedziela, 1 lipca 2012
Dziwne to życie...
Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś, że najpiękniejsze kwiaty dostaje się na swoim pogrzebie, myślę, że dałoby się wymyślić kilka bardzo podobnych, opisujących bardzo dobrze ważne, ale zarazem tragiczne sytuacje. Bo cóż można usłyszeć piękniejszego, w swoim życiu, jak szczere wyznanie, co może być piękniejszego od słów "Jesteś moim życiem, bez Ciebie nie mam nic", a co może być gorszego od odwrócenia się z łzami w oczach i duszą na ramieniu, cóż może być gorszego od braku szczęścia...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)










