Była piękną młodą kobietą, pełną kompleksów, szukającą jedynie swoich najgorszych cech, nie umiała cieszyć się tym co ma, zawsze doszukiwała się czegoś złego. Dla kogoś kto jej nie znał, była silna, jej silna wola, zdecydowanie i brak skrupułów budziły szacunek i respekt. Chłopcy, bali się jej spojrzenia, nie bała się zmieszać z błotem, kogoś kto jej zawinił. Uwielbiała palić papierosy, uczyniła z tego niemal religię, na punkcie, której mężczyźni szaleli, to było coś godnego uwagi, taki obraz samej siebie stworzyła, tak się kreowała, na silną i niezależną, na taką której do szczęścia nie potrzeba niczego i nikogo, oprócz małego miętowego papieroska, podobno najlepszego na świecie. Prawda wyglądała jednak inaczej, była niedopieszczona, brakowało jej czułości, brakowało jej drugiego człowieka. Gdy zdejmowała swoją sztuczną porcelanową maskę, po której wszystko spływało, często płakała, bywała wręcz załamana, nieustannie potrzebna jej była szczypta aprobaty, mały sukces, chęć podobania się. Nie miała siły na życie, zbyt wiele kosztowało ją zgrywanie twardej, mimo, że sama w to nie wierzyła, chciała taka być, ale nie umiała, ciągłe stany depresyjne i przesypianie połowy dnia, o to dlaczego wiecznie była zajęta... Może gdyby przestała grać, starczyłoby czasu i sił na uśmiech, może nie byłaby wtedy taka samotna...
środa, 4 lipca 2012
Płaczka
Była piękną młodą kobietą, pełną kompleksów, szukającą jedynie swoich najgorszych cech, nie umiała cieszyć się tym co ma, zawsze doszukiwała się czegoś złego. Dla kogoś kto jej nie znał, była silna, jej silna wola, zdecydowanie i brak skrupułów budziły szacunek i respekt. Chłopcy, bali się jej spojrzenia, nie bała się zmieszać z błotem, kogoś kto jej zawinił. Uwielbiała palić papierosy, uczyniła z tego niemal religię, na punkcie, której mężczyźni szaleli, to było coś godnego uwagi, taki obraz samej siebie stworzyła, tak się kreowała, na silną i niezależną, na taką której do szczęścia nie potrzeba niczego i nikogo, oprócz małego miętowego papieroska, podobno najlepszego na świecie. Prawda wyglądała jednak inaczej, była niedopieszczona, brakowało jej czułości, brakowało jej drugiego człowieka. Gdy zdejmowała swoją sztuczną porcelanową maskę, po której wszystko spływało, często płakała, bywała wręcz załamana, nieustannie potrzebna jej była szczypta aprobaty, mały sukces, chęć podobania się. Nie miała siły na życie, zbyt wiele kosztowało ją zgrywanie twardej, mimo, że sama w to nie wierzyła, chciała taka być, ale nie umiała, ciągłe stany depresyjne i przesypianie połowy dnia, o to dlaczego wiecznie była zajęta... Może gdyby przestała grać, starczyłoby czasu i sił na uśmiech, może nie byłaby wtedy taka samotna...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz